Triathlon: Mateusz Tylek – człowiek z żelaza. Ze złamaną stopą wystartował na Mistrzostwach Świata

facebook.com/mateusz.tylek

Kiedy zakwalifikował się na Mistrzostwa Świata w Cross Triathlonie na Hawajach okazało się, że brakuje mu pieniędzy żeby wystartować. Te udało się zebrać, ale na miejscu złamał stopę. Mimo to wystartował w zawodach i zajął 96 miejsce wśród mężczyzn i 24 w swojej kategorii na 640 sklasyfikowanych zawodników

  


O triathloniście z Głogoczowa piszemy od września
. Mateusz Tylek po trzech latach uprawiania triathlonu zakwalifikował się do Mistrzostw Świata Cross Triathlon, które odbywają się na Hawajach. Wydawało się, że marzenia są na wyciągniecie ręki – był tylko jeden problem… pieniądze. Aby wystartować w mistrzostwach Mateusz potrzebował 15 tys. zł. Zdecydował się na zebranie pieniędzy za pośrednictwem Internetu. I Udało się! Internauci wsparli go kwotą 16 070 zł.

Na miejscu nie wszystko przebiegało zgodnie z planem. Już na Hawajach - prawie tydzień przed startem podczas pierwszego terenowego treningu biegowego przewrócił się i złamał stopę. – Pęknięcie guzowatości V kości śródstopia – zdiagnozowali lekarze. Chwilę później Mateusz usłyszał, że pod żadnym pozorem nie powinien startować.

facebook.com/mateusz.tylek

- Wiedziałem jednak, że muszę to zrobić i najlepiej ukończyć te zawody, bo przynajmniej tyle w tej sytuacji było możliwe. Nie mogłem zawieść wszystkich, którzy we mnie wierzyli oraz samego siebie. Nie po to przecież przebyłem taką olbrzymią odległość ponad 12 000 km, aby nie podjąć walki – mówi Mateusz.
Z decyzją o tym czy wystartować zwlekał do ostatniej chwili. - Tuż przed startem z zaciśniętymi zębami i poważnym bólem lewej złamanej stopy zdecydowałem, że powalczę. Oczywiście zdając sobie sprawę, że będzie to walka o ukończenie, a nie o najwyższe lokaty – dodaje.

Jak pisze na swoim facebooku: O ile pływanie "nie bolało" tak bardzo to rower, a zwłaszcza bieg terenowy traktować można było jako istne tortury.

Na dystansie 1,5 km. trasy pływackiej walczył nie tylko z kontuzją, ale i ogromnymi falami. Tu stracił sporo czasu, jednak podczas jazdy na rowerze wyprzedził wielu zawodników samemu nie dając się wyprzedzić ani jednemu. To były 32 kilometry w błocie, które niemal całkowicie oblepiły jego rower.

facebook.com/mateusz.tylek

Godzinny bieg terenowy na dystansie 10 kilometrów ze złamana stopą wydawał się szaleństwem, zwłaszcza że Mateusz miał problemy z chodzeniem. - Wola walki zwyciężyła i pokonałem biegiem cały dystans wyprzedzając 5 zawodników i będąc wyprzedzonym zaledwie przez 7 – mówi.

Z czasem 3h 59 min. zajął 24 miejsce w swojej kategorii wiekowej i 96 lokatę na 640 sklasyfikowanych mężczyzn bez podziału na wiek. - Jestem bardzo zadowolony w tej sytuacji marzyło mi się ukończenie, a osiągnąłem bardzo dobry wynik. Były to dla mnie zdecydowanie najtrudniejsze zawody w życiu – występ podsumowuje Mateusz Tylek.

Na mecie lekarze nie stwierdzili powiększenia się kontuzji, a jedynie dodatkowo poważną opuchliznę spowodowaną przeciążeniem. Teraz czekają go cztery tygodnie regeneracji. Na pewno odłoży buty biegowe i rower.

Powiązane tematy

Czytaj także

Komentarze

Poinformuj o komentarzach