Remigiusz Półtorak: Burmistrz powinien za to zapłacić

Dziennikarze Sedna przeprowadzili rozmowę z Remigiuszem Półtorakiem z „Dziennika Polskiego”, autorem wielu artykułów, które nie zawsze podobają się władzom. Dzisiaj tekst możecie przeczytać także u nas

Miesięcznyk Powiatowy Sedno dostępny w kioskach od 10 listopada



SEDNO: Zwykle to Pan zadaje trudne pytania, ale dzisiaj staje Pan po drugiej stronie. Przygotowany?


Szczerze mówiąc, trochę się boję, bo to pierwszy raz (śmiech). Ale może być ciekawe doświadczenie. Zaczynajmy!

To od razu bez owijania w bawełnę. Wygrał Pan proces z gminą Myślenice, czyli w praktyce z burmistrzem Maciejem Ostrowskim. Myśli Pan, że to może wpłynąć na postrzeganie tej władzy?

(zastanowienie) Ciekawa teza... Ale z oczywistych powodów nie mogę się pod nią podpisać.

Nie może Pan czy nie chce?

Chyba jedno i drugie. Wbrew informacjom, które czasami do mnie docierają, mnie naprawdę Maciej Ostrowski – przepraszam za bezpośredniość - kompletnie nie interesuje. Interesuje mnie tylko, jako dziennikarza i szefa działu dużej gazety, działanie burmistrza Myślenic. Wydaje mi się to oczywiste. Mówiłem mu to wprost - wtedy, gdy jeszcze chciał ze mną rozmawiać, ludziom z jego otoczenia, wreszcie – przed sądem.
Poza tym, rzeczywiście coś się zaczyna dziać w Myślenicach, ale takim punktem zwrotnym jest nie tylko ten proces.

Mówi Pan: „wtedy, gdy chciał rozmawiać”. A od kiedy nie chce?

Od prawie trzech lat. Mimo wielu próśb z naszej strony.

O co tak naprawdę był ten proces? Bo przez rok próbowaliśmy Pana namówić na jakikolwiek komentarz, ale zawsze Pan odmawiał. Dlaczego?

Byłoby co najmniej niestosowne, gdybym na bieżąco mówił cokolwiek o procesie - gdy sprawa była w toku, a sąd nie wydał jeszcze wyroku. Uważam, że jeśli wymagam od kogoś, aby trzymał się pewnych standardów, to mnie dotyczy to w pierwszej kolejności.
Teraz jest inaczej. Mamy konkret w postaci wyroku I instancji.

No właśnie, jaki jest ten konkret?

Po ponad roku i dziesięciu rozprawach sąd oddalił powództwo gminy Myślenice i reprezentującego ją burmistrza. Innymi słowy, nie było ani jednego argumentu, który potwierdzałby to, czego domagał się Maciej Ostrowski i jego pełnomocnik, czyli przeprosin za rzekomo nieprawdziwe informacje o funkcjonowaniu i zarządzaniu składowiskiem odpadów w Myślenicach.

To o tyle ważne, że przedmiotem spornego artykułu „Śmieci albo śmierć”, po którym został wytoczony proces, wcale nie było funkcjonowanie istniejącego składowiska, ale przygotowanie do nowego Zakładu Zagospodarowania Odpadów.

Pisałem o dostępie mieszkańców do informacji, o obrocie gruntami i udziale w tym przedstawicieli gminy. Takie były główne wątki. Żeby to zobaczyć, wystarczyło przeczytać choćby śródtytuły, których użyłem wtedy w tekście.

Nie ukrywam, że żądanie przeprosin – sformułowane w pozwie – trochę mnie zaskoczyło, bo wyglądało na to, że ktoś niedokładnie przeczytał tekst, a potem poszedł z tym do sądu.

Dlaczego to gmina Myślenice wytoczyła Panu proces?

Też chciałbym wiedzieć… Ale mówiąc poważnie - szkoda, że pan burmistrz nie miał na tyle odwagi, aby nie kryć się za parawanem gminy, tylko samemu stawić czoła, jeśli uważał, że jego dobra osobiste zostały naruszone. Bo to jego decyzje zostały poddane krytyce.
Dlatego teraz oczekuję – tak jak wielu mieszkańców Myślenic – iż Maciej Ostrowski publicznie ujawni, ile ten proces kosztował już gminę, a potem zwróci te pieniądze z własnej kieszeni. W takiej formie, w jakiej będzie to możliwe. To chyba elementarny wymóg, aby burmistrz zachował się honorowo.

Nie zapominajmy, że jego pełnomocnik, który ma biuro poza województwem małopolskim stawiał się na dziesięć rozpraw w Krakowie i z pewnością nie przyjeżdżał za darmo.

Mocne słowa.

Nie wiem, czy mocne. Mamy w końcu do czynienia z publicznymi pieniędzmi. To nie jest prywatny folwark, którym można sobie swobodnie dysponować i w ten sposób zwalczać ludzi, którzy mogą być niewygodni. Zachowujmy się poważnie.

Zresztą, jedna kluczowa sprawa wymaga kilku zdań wyjaśnienia. Ten proces toczył się o to, czy w artykułach została napisana prawda czy nieprawda. Ale w szerszym wymiarze jego istotą było coś innego. Tak naprawdę chodziło – jakkolwiek patetycznie to zabrzmi - o wolność słowa. O to, czy nad tutejszymi władzami będzie kontrola społeczna przy pomocy mediów, czy będą one sobie wszystko po kolei podporządkowywać. Z tego punktu widzenia wyrok jest bardzo ważny.

Jak Pan twierdzi, było dziesięć rozpraw, a w sądzie pojawiło się wielu świadków. Zaskoczyło Pana coś w trakcie tego procesu?

(długie zastanowienie) Dwie rzeczy. I to nawet bardzo. Po pierwsze nie spodziewałem się, że burmistrz będzie tak słabo przygotowany merytorycznie.

W zeznaniach Macieja Ostrowskiego i pani prezes Ewy Kęsek naliczyłem około dwudziestu nieścisłości, sprzeczności, a niekiedy nawet ewidentnych przekłamań. Żeby było ciekawiej, zeznania często były sprzeczne z tym, co zostało napisane w pozwie. I to w sprawach absolutnie kluczowych dla sprawy, m.in. rozbudowy składowiska, jego zamknięcia i rekultywacji oraz obrotu działkami. Żeby nie być gołosłownym, podam kilka przykładów.

Właśnie o to chciałem Pana prosić. Mówmy o konkretach.

Burmistrz Ostrowski mówił przed sądem, że trwający obecnie proces nie można nazwać rozbudową składowiska. I powtarzał to nie raz, odpowiadając na moje pytania. Tak samo jego pełnomocnik wielokrotnie pytał świadków, na jakiej postawie można w ogóle twierdzić, że to jest rozbudowa.

Tymczasem w pierwszym ważnym dokumencie na ten temat, uchwale Rady Miejskiej z 2004 roku – żeby było ciekawiej zacytowanym w pozwie – w I punkcie jest wyraźnie napisane, że „gmina Myślenice wyraża wolę przystąpienia do spółki mającej na celu rozbudowę składowiska...”. Nie ukrywam, że przecierałem oczy ze zdumienia, gdy po raz kolejny słyszałem te pytania. Nie mniej zdziwiony byłem ostatnio, gdy w telewizji burmistrz mówił, że gmina jednak rozbudowuje składowisko. Po roku szperania w różnych dokumentach, sprawę znam nie najgorzej, ale przyznam, że czasami gubię się w akrobatyce słownej Macieja Ostrowskiego.

Choć to i tak ma się nijak do twierdzeń na temat zamknięcia i rekultywacji istniejącego składowiska. Burmistrz zeznawał przed sądem, że rekultywacja już się zaczęła i trwa, natomiast pani prezes Kęsek twardo obstawiała, że najpierw musi być składowisko zamknięte, dopiero potem zrekultywowane. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co przeczytałem w pozwie. Na jednej stronie zarzucono mi tam, że napisałem nieprawdę o rekultywacji, która zdaniem autora pozwu miała nastąpić po 2009 roku, czyli po zamknięciu składowiska. Jak przeczytałem w tym samym akapicie, miały o tym świadczyć „podstawowe prawa logiki i elementarna wiedza z zakresu gospodarki odpadami”. Absolutnie się z tym zgadzam. Ale dwie strony dalej, okazało się, że „właśnie trwa proces rekultywacji i zamknięcia”.

Jak to? W jednym dokumencie dwie tak sprzeczne informacje?

Czytałem to kilka razy i sam nie mogłem uwierzyć. Zresztą, w pozwie zobaczyłem też inne dziwne rzeczy. Już nie chcę rozwijać wątku, że Myślenice zostały tam zdegradowane do miana wioski, bo czterokrotnie w jednym akapicie była mowa o Radzie Gminy zamiast o Radzie Miejskiej.

Ale przede wszystkim ja miałem naruszyć dobra osobiste gminy, oskarżając Radę o to, że „działa sprzecznie z dobrem mieszkańców, uchwalając plany rzekomo dla nich szkodliwe”. Problem w tym, że artykuł pojawił się 2 lutego, a radni uchwalili nowy plan zagospodarowania 21 lutego. Innymi słowy, trzy tygodnie przed podjęciem uchwały, nie wiedząc jaki będzie wynik głosowania, ja już oskarżyłem Radę, że uchwaliła szkodliwy plan. Nie chcę nawet tego komentować, bo tak wydaje się to absurdalne.

Rozumiem, że był Pan przesłuchiwany także przez stronę powodową?

Oczywiście, choć muszę powiedzieć, że zadawane mi pytania nie tylko pozwalały na łatwe odpowiedzi, ale także dostarczały dodatkowych argumentów. Tak samo jak w trakcie zeznań jednego ze świadków, który nagle na końcu przesłuchiwania został zapytany o to, jakie były nieprawidłowości w działaniu spółki ZUO. Ponieważ miał dużą wiedzę na ten temat, więc odpowiedział. Ale jestem przekonany, że nigdy by to nie padło, gdyby nie zaskakujące pytanie pełnomocnika burmistrza.

Mówił Pan, że zaskoczyły Pana dwie rzeczy. Jaka była druga?

To, że burmistrz – poprzez wytoczenie wojny „Dziennikowi Polskiemu” i zaspokojenie własnych ambicji – postawił w trudnej sytuacji nie tylko siebie, ale też osoby, z którymi współpracuje. Bo przy okazji wyszło kilka innych spraw, które w nie najlepszym świetle stawiają najbliższych współpracowników burmistrza. Przede wszystkim Małgorzatę Trolkę.

Małgorzatę Trolkę? Przecież ona nigdy nie miała z tą sprawą nic wspólnego!

Jak się okazuje, jej nazwisko pojawia się w kluczowym momencie i w bardzo ważnej sprawie. Otóż, bardzo dużo do myślenia – w kontekście informacji, które nabywaliśmy z czasem – daje artykuł z Gazety Myślenickiej z lutego ubiegłego roku, dokładnie z dnia, w którym radni podejmowali uchwałę o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego na mający powstać Zakład Zagospodarowania Odpadów. Na samym końcu tego artykułu, wyjaśniając kwestię ulotki, którą 16 stycznia 2008 roku wydała gmina – daty są tutaj ważne

Małgorzata Trolka pozwoliła sobie na stwierdzenie, że (gmina) „nie ma moralnego prawa, aby zaznaczać pod zakład coś co nie jest jej własnością”. Innymi słowy, grunty zaznaczone w ulotce pod nową inwestycję, czyli na nową nieckę, sortownię oraz kompostownię, powinny być – według przedstawicielki gminy – własnością gminy lub spółki ZUO. Dzisiaj już wiemy, że 16 stycznia część strategicznych terenów, dokładnie 9 działek, należało wciąż do Bronisława Brózdy, co on potwierdził przed sądem. Przeniesienie własności nastąpiło 20 marca 2008 roku.

Czyż trzeba bardziej wyrazistego przykładu, aby pokazać, jak przedstawiciele gminy wprowadzali mieszkańców w błąd? I to w sprawie absolutnie kluczowej. Powiem nawet więcej - w podanym przykładzie krzyżują się wszystkie najbardziej istotne wątki dla sprawy. Niewłaściwe informowanie mieszkańców, obrót działkami i udział w tym przedstawicieli gminy. Jestem bardzo ciekawy, jak gmina to teraz wytłumaczy.

Przypomnę, że burmistrz w styczniu 2008 twierdził, iż Bronisław Brózda nie ma nic wspólnego z planowanym zakładem gospodarki odpadami. Tak, jakby fakt, iż przedsiębiorca wciąż posiadał grunty na miejscu zakładu nie miał żadnego znaczenia.
Żeby nie było żadnych wątpliwości, niefortunne wypowiedzi Macieja Ostrowskiego czy Małgorzaty Trolki znalazłem w dokumentach dostarczonych do sądu właśnie przez… stronę powodową.

To znaczy, że gdyby nie przynieśli tego do sądu, to pewnie byście tego nie zauważyli?

Takich dokumentów dostarczonych przez stronę powodową, które mogliśmy wykorzystać na naszą korzyść jest znacznie więcej. Choćby protokół z kontroli NIK, gdzie jest kilka ciekawych informacji. Poza tym egzemplarze Gazety Myślenickiej z datą – jeśli dobrze pamiętam – od 24 stycznia 2008, co można odebrać jako przyznanie się do tego, że wcześniej – kiedy to powinno nastąpić - informacje na temat planów gminy nie docierały do mieszkańców.

W zasadzie – i mówię to poważnie – powinienem podziękować za te dokumenty, bo one bardzo nam pomogły i dostarczyły cennych argumentów.

Z tego, co Pan mówi wyłania się dosyć ponury obraz działania gminy i jej przedstawicieli.

Nie będę tego komentował. Przedstawiam tylko konkretne argumenty i fakty, które mają pokrycie w dokumentach. Każdy może sobie wyrobić zdanie na ten temat. Koniec. Kropka.

Burmistrz Ostrowski nie rozmawia z Panem, ale jego służby utrzymują kontakt mailowy. Czy w sądzie zostało wyjaśnione to, o czym Dziennik Polski pisał, a co nie doczekało się komentarza ze strony urzędu? Chodzi mi np. o działki pod nowy zakład gospodarki odpadami.

Jeśli pojawiają się jakieś wątpliwości, to pierwszym obowiązkiem osób publicznych, które na dodatek dysponują znacznymi publicznymi pieniędzmi, jest pełne wyjaśnienie sprawy. Czy gmina Myślenice kiedykolwiek coś takiego zrobiła? W marcu Dziennik Polski ujawnił, że jest znaczna różnica w cenie przy obrocie działkami pod składowisko. Słyszałeś, żeby Ostrowski kiedykolwiek publicznie to wyjaśniał? We wrześniu ujawniliśmy kulisy działań w sprawie miasteczka seniora w Zawadzie. Słyszałeś, żeby gmina wydała oficjalne oświadczenie, mimo że ma stronę internetową i lokalną gazetę? Już nie chcę wracać do sprawy sprzedaży udziałów w PKS-ie w 2007, gdy też ujawniłem kulisy tej transakcji przed oficjalnym podpisaniem umowy i miałem wrażenie, że trochę ośmieszyłem władze. Po czymś takim gmina natychmiast powinna wydać oświadczenie. Takie są elementarne wymogi demokratycznego społeczeństwa.

Ale uważam, że odpowiedzialne są za to organy nadzorcze, także np. Rada Miejska.

Sugeruje Pan, że Maciej Ostrowski unika odpowiedzi na trudne pytania?

Powtarzam jeszcze raz – ja przedstawiam fakty, które łatwo zweryfikować. Każdy może wyrobić sobie własną opinię.

Natomiast niewątpliwie po raz pierwszy w trakcie procesu tak dobitnie dotarło do mnie, że burmistrz w najważniejszych momentach – kiedy przychodzi godzina próby - jest po prostu nieobecny. Byłem przesłuchiwany w trakcie trzech rozpraw. Dwa razy przez sędzię, za trzecim razem pytania zadawała strona powodowa. I proszę sobie wyobrazić, że właśnie wtedy, kiedy Ostrowski miał mnie „na widelcu”, mógł zapytać o wszystko i przyprzeć do muru, to... nie pojawił się w sądzie. Zresztą, tak samo jak podczas ogłoszenia wyroku. W tym kontekście wcześniejsze sytuacje, jak np. jego nieobecność podczas debaty publicznej w Urzędzie Miasta właśnie na temat wysypiska czy odmowa udziału w debacie przedwyborczej są bardziej wytłumaczalne.

Czy jest to spowodowane słabym przygotowaniem merytorycznym? Nie wiem.

W sądzie przeciwko Dziennikowi Polskiemu była również Ewa Kęsek, dzisiaj prezes Zakładu Utylizacji Odpadów. Czego ona się domagała?

Przeprosin za rzekome zarzucenie jej przestępstwa przy kupnie i sprzedaży działek pod składowisko. Sąd nie przychylił się do tych twierdzeń, z czego wynika, że nie napisałem, jakoby popełniła przestępstwo. Taka też była od początku nasza linia obrony. Z drugiej strony sąd uznał, że brak jest wystarczających dowodów, aby uznać, że Ewa Kęsek namawiała ludzi do sprzedaży działek na rzecz Bronisława Brózdy. Moim zdaniem, powody, aby to stwierdzić były wystarczające, ale oczywiście przyjmuję orzeczenie sądu. Powiem tylko jaka jest moja argumentacja.

Otóż, nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego przy sprzedaży działki interweniowała Ewa Kęsek – a to zostało udowodnione – natomiast faktycznym nabywcą okazał się Bronisław Brózda, jako osoba prywatna. Żeby było ciekawiej, Ewa Kęsek w czasie przesłuchania zeznała, że „nie uczestniczyła w nabywaniu gruntów przez pana Brózdę”.

Nie da się logicznie wytłumaczyć, dlaczego w październiku 2006 z gminy wyszło pismo do spadkobierców jednej z kluczowych działek, że ma ona być wykorzystana na inwestycję związaną z gospodarką odpadami, a dwa miesiące później grunt nabył prywatny przedsiębiorca, powiększając w ten sposób – jak zostało napisane w akcie notarialnym - swoje gospodarstwo rolne. Nie da się tego wytłumaczyć tym bardziej, że w protokole z kontroli NIK, która została przeprowadzona wiosną 2008 roku, burmistrz Ostrowski mówi, że w latach 2006-2007 spółka ZUO przeznaczyła ponad milion złotych na zakup gruntów pod przyszły zakład gospodarki odpadami.

I tutaj dochodzimy do kolejnej ważnej i ambarasującej sprawy, w którą tym razem Ostrowski wplątał Jerzego Grabowskiego, przewodniczącego myślenickiej Rady Miejskiej.

Zapowiada się coraz ciekawiej... O co tym razem chodzi?

Otóż Jerzy Grabowski zeznał, że w 2006 roku, czyli wtedy, gdy Bronisław Brózda – a nie spółka ZUO - kupował dziewięć działek, Rada Miejska nie podnosiła kapitału zakładowego spółki (z czego można by pokryć koszty zakupu gruntu), bo nikt nie składał takiego wniosku. Gdy potem zacząłem analizować protokół z kontroli NIK, jest tam jasno napisane, że 18 marca 2006 roku, radni… podnieśli kapitał o 400 tys. zł. Przypomnę, że Bronisław Brózda zapłacił za dziewięć działek 118 tys. zł, a niedługo potem sprzedał je gminnej spółce za 750 tys. zł.

Dlaczego zatem Jerzy Grabowski tak zeznał?

To chyba pytanie nie do mnie. W każdym razie przewodniczący Rady Miejskiej nie mógł sobie dokładnie przypomnieć w sądzie nawet dwukrotnego podnoszenia kapitału ZUO w tym roku o niebagatelną kwotę ponad 1,2 mln zł.

W ogóle informacje uzyskane podczas procesu w złym świetle stawiają również radnych. W protokole kontroli NIK jest bowiem jasno napisane, że Rada Miejska nie miała szczegółowych informacji odnośnie własności gruntów, co miało być przygotowane przez pracowników urzędu. Do 30 czerwca 2008 taka informacja nie wpłynęła do Rady Miejskiej. Dlaczego radni się tego nie domagali? Dlaczego burmistrz Ostrowski, nawet przed sądem zeznawał, że mieli pełną informację na ten temat, bo inaczej nie podjęliby uchwały w sprawie planu zagospodarowania tego terenu? To są pytania na razie bez odpowiedzi.

A tak na marginesie – uważam, że fakt, iż Bronisław Brózda tanio kupił działki, a potem sprzedał je spółce gminnej ze znacznym zyskiem to jest jego interes. Tutaj chodzi o sprawę zabezpieczenia interesów gminy. Mogę podejrzewać, że gdyby Ostrowski nie zaczął sporu z „Dziennikiem...” te rażące dysproporcje w kwocie za sprzedaż tych samych działek nie zostałyby pewnie upublicznione, bo byśmy do nich nie dotarli.

Dlatego na miejscu Bronisława Brózdy strasznie bym się na burmistrza zdenerwował, że wplątał go w taką sprawę.

Mówi Pan o Bronisławie Bróździe. Nie uciekniemy od pytania o nieprawdziwą informację, według której przedsiębiorca pod koniec 2007 roku był ciągle w Radzie Nadzorczej ZUO.

Nigdy bym nie zamierzał od tego uciekać. Popełniłem błąd i to jest fakt. Nawet więcej, do dzisiaj źle się z tym czuję. Ale nie można też zapominać, że natychmiast za niego przeprosiłem na łamach, a w tzw. międzyczasie trzy razy rozmawiałem z Bronisławem Brózdą przez telefon, przepraszając także w ten sposób. Dla mnie ważne jest to, czy ktoś potrafi przyznać się do błędu. Jest takie łacińskie przysłowie: „mylić się jest rzeczą ludzką, ale głupców rzeczą jest trwać w błędzie”... Czy słyszałeś, żeby w tej sprawie – mimo tylu nieścisłości z strony urzędu albo niedotrzymanych obietnic jak w przypadku ankiet, które nigdy się nie pojawiły – ktokolwiek tłumaczył się ze swojego działania?
A tak na marginesie, doceniam zachowanie Bronisława Brózdy, który w sądzie nic nie upiększał, nie robił z siebie ofiary, ale mówił jak było naprawdę, gdy się z nim kontaktowałem.

Co burmistrz teraz zrobi? Porażka, w kontekście tego co Pan mówi, wydaje się bolesna. Niestety, także dla gminy Myślenice.

Tym bardziej, że wiele innych wątków może być kłopotliwych dla gminy. Chyba nikt dotychczas dokładnie nie sprawdzał, jak było z pomocą publiczną dla spółki ZUO.
Przede wszystkim wyjaśnijmy, kolejny raz i jednoznacznie, że Dziennik Polski nigdy nie pisał, że coś ma być albo czegoś ma nie być. Odpady trzeba gdzieś składować - co do tego nie ma wątpliwości. Problem cały czas polega na sposobie, w jaki to się odbywało w Myślenicach. Chodzi o politykę informacyjną wobec mieszkańców i o gospodarność gminy. Kwestię gospodarki odpadami można było profesjonalnie załatwić.

Co teraz zrobi burmistrz? Naprawdę nie mam pojęcia. Jeśli chce się dalej pogrążać... Mogę powiedzieć tylko tyle, że my jeszcze nie wykorzystaliśmy wszystkich argumentów.

Natomiast paradoks całej sytuacji polega na tym, że ja zawsze działałem w interesie społecznym. Nie tylko w tej sprawie. Po to, żeby mieszkańcy mieli jak największą wiedzę na dany temat. I nagle dowiedziałem się, że cała gmina występuje przeciwko mnie. To znaczy burmistrz za parawanem gminy.

Był Pan pewny wygranej w tym procesie z gminą?

Powiem inaczej: wiedziałem dokładnie co napisałem, na jakiej podstawie i jakimi dokumentami dysponujemy.

Co więcej, w pismach procesowych przygotowywanych przez stronę powodową – już nie chcę mówić, że były one dla nas czasami obraźliwe – pojawiły się dwa stwierdzenia, do których muszę się odnieść. Zarzucono mi tam, że „prowadziłem kampanię przeciw składowisku” i że „kontrola NIK została wygenerowana przez moje otoczenie”. Obydwa twierdzenia są nieprawdziwe, a żeby nie było żadnych wątpliwości przytoczę dwa cytaty z moich tekstów. 2 lutego 2008 pisałem, że „pytanie o gospodarkę odpadami jest jak najbardziej zasadne”, bo śmieci gdzieś trzeba składować. Dwa tygodnie później pojawiło się kolejne jednoznaczne stwierdzenie, że Dziennik Polski nie jest ani za ani przeciw składowisku, domagaliśmy się tylko wyjaśnienia wątpliwości, które się przy tym pojawiały. Czy można to napisać jeszcze bardziej wprost?

Nikt mi też nigdy nie udowodni jakichkolwiek związków z Kielanami czy kimkolwiek innym z Myślenic. Każdy, kto zna mnie choć trochę, wie, że do czystości relacji przywiązuję ogromną wagę. I każdy wie, że gdyby coś trzeba było napisać, to ja to napiszę, niezależnie od tego, czy kogoś znam czy nie.

Dlaczego mówię o tych pismach strony powodowej? Bo teraz to ja mógłbym iść do sądu za takie twierdzenia, których ani burmistrz ani nikt inny by nie udowodnił, bo tego się nie da udowodnić. Mógłbym, ale po co?

A burmistrz był pewny siebie?

Takie sprawiał wrażenie, choć to może być moje subiektywne odczucie. Proszę nie odnosić tego do tej konkretnej sytuacji, ale generalnie uważam, że odrobina pokory jest zawsze konieczna. Jeśli jesteś pewny siebie, a nie znajduje to żadnego pokrycia w faktach, to z czasem stajesz się po prostu śmieszny.

W Myślenicach jest coraz bardziej zauważalna polaryzacja znacznej części społeczeństwa. Jedni zgadzają się z działaniami władzy, inni je krytykują. Dziennik Polski, także w Pana tekstach, pisał wielokrotnie krytyczne artykuły o tym, co robi magistrat, a w szczególności burmistrz Ostrowski. Co Pan w ogóle myśli o tych działaniach? Nie tylko w kontekście wysypiska.

Przede wszystkim sprzeciwiam się twierdzeniu, że piszemy tylko krytycznie o działaniach władzy. Dziennik Polski – który w moim zamierzeniu ma być takim forum wymiany myśli z różnych stron - informuje o wszystkich ważnych sprawach dla tego regionu i wielokrotnie pisaliśmy o rzeczach, które są pozytywne (już nie wspomnę o tym, że od ośmiu lat organizuję plebiscyt na „Osobowość Ziemi Myślenickiej”). Dla przykładu: czołówkowe teksty z otwarcia hali na Zarabiu, z otwarcia oczyszczalni czy wielkiej inwestycji, jaką jest budowa kanalizacji. Jeśli było to wskazane, umieszczałem władze Myślenic na plusie w cotygodniowym barometrze, który publikujemy w Tygodniku Myślenickim. Jak Ostrowski zrobił coś dobrego – choćby wsparcie Dobczyc przy ostatnim koncercie Wodeckiego – normalnie o tym pisaliśmy. Jak dostaje wyróżnienia – np. od strażaków – też jest to na łamach.

Przykładów znalazłbym bardzo dużo. A żeby to zobrazować powiem tak: jako szef działu jednym kliknięciem w komputerze mógłbym wykreślić każde zdanie, gdybym chciał być wobec kogoś złośliwy. Nigdy tego nie zrobiłem. Za to od wielu miesięcy dążę do normalnych relacji z burmistrzem, tak jak jest w przypadku wszystkich innych szefów gmin.

Natomiast co do prowadzonej polityki lokalnej mam bardzo mieszane uczucia. W połowie się z Ostrowskim zgadzam. To znaczy uważam, że nie można zaprzeczyć, iż w ostatnich latach, w porównaniu z wcześniejszymi władzami, w Myślenicach wiele się dzieje. Ale ta druga połowa, czyli sposób wykonania jest bardzo często katastrofalny.

Co ma Pan na myśli, mówiąc - sposób wykonania?

Nie zauważam żadnej strategii długofalowej. Mam wrażenie, że nikt nie zastanowił się, z czym Myślenice mają się kojarzyć. Na razie przekaz, chyba bardzo niefortunnie wzmacniany przez władze jest taki, że z jednej strony mamy składowisko i asfaltownię, z drugiej centrum rekreacyjne. Nie za bardzo rozumiem, co burmistrz Ostrowski chce przekazać, podpisując się pod kontrowersyjnymi inwestycjami, a zaraz potem mówiąc, że Myślenice to Międzyzdroje Małopolski.

Ale tak naprawdę, czekam na inwestycje – firmowane przez gminę – które byłyby profesjonalnie przeprowadzone. Od początku do końca. Jeśli spojrzymy po kolei na te najważniejsze, to obraz jest często nie najlepszy. O składowisku i popełnionych przy tym błędach nie chcę już mówić, choć sprawę znam na wylot.
Według mnie największy grzech gmina popełniła przy sprawie PKS-u. I nie chodzi mi o to, co się teraz dzieje po zburzeniu dworca, ale jak gmina zachowała się wobec pracowników przy sprzedawaniu udziałów na rzecz MPK Łódź. Przypomnę, że grubo ponad 100 pracowników dało niemałe własne pieniądze, aby utworzyć z gminą spółkę pracowniczą, a potem nie dość, że gmina toczyła rozmowy za ich plecami, to jeszcze ich kosztem wprowadziła do Rady Nadzorczej swojego przedstawiciela, mimo że teoretycznie nie miała do tego żadnego tytułu.

Przy sprawie asfaltowni też pojawiało się wiele wątpliwości. Do dzisiaj czekamy na odpowiedź z gminy, jak to się ma do rozwoju turystycznego Myślenic. Eco-Sport i stacja narciarska? W zasadzie również niewypał i nie chodzi o zmienną aurę, bardziej o politykę gminy wobec inwestora i zabezpieczenie własnych interesów.

Ale nie mam zamiaru potępiać wszystkich działań myślenickiej władzy. Byłoby to niesprawiedliwe. Oczyszczalnia ścieków została zmodernizowana i to jest plus. Trwa budowa kanalizacji - ogromna inwestycja, poczekajmy aż się zakończy. Na Zarabiu została wybudowana hala. Tutaj opinie są jednoznaczne, powstanie takiego obiektu było jak najbardziej wskazane. Choć też można zapytać, po co tak duży budynek w takim mieście i dlaczego taki drogi - ponad 21 milionów złotych.

A jeśli już – to dlaczego hala jest… za mała, aby rozgrywać tutaj zawody międzynarodowe. Jeżeli buduje się coś takiego, to trzeba mierzyć wysoko. Nomen omen...
Wiesz, jaki jest dzisiaj największy problem z Ostrowskim?

No właśnie, jaki?

Taki, że nie ma nad sobą kontroli; że za bardzo uwierzył w swoją wielkość, a nie ma do tego dostatecznych postaw. Zresztą, było to nawet widać ostatnio w telewizji.
Osoby, które powinny go kontrolować są często słabo przygotowane merytorycznie albo uzależnione tak czy inaczej od władzy. Jest niewielu radnych, którzy spełniają swoją rolę albo przynajmniej mają do tego predyspozycje. Jan Bylica, Bogusław Podmokły, Andrzej Cyrek... Choć uważam, że akurat ten ostatni, pracując w spółce uzależnionej od wysypiska i nie wstrzymując się od głosu przy uchwalaniu planu zachował się niewłaściwie.

Kto jeszcze? Jerzy Cachel? Lucyna Gowin? Marian Węgrzyn? Pozytywnie zaskoczył mnie Jarek Szlachetka, który chyba jako jedyny miał odwagę przyznać, że o miasteczku seniora w Zawadzie radni powinni wiedzieć więcej.

Z drugiej strony – choć oczywiście jest to subiektywne odczucie – Czesław Bisztyga albo Jacek Ślósarz nie sprawdzają się w roli radnych tak jak można tego oczekiwać. Właśnie od ludzi, którzy szli do Rady z hasłami pełnymi krytyki wobec wielu działań władzy oczekiwałbym zdecydowanie więcej. To zbójeckie prawo, a nawet obowiązek opozycji. Trudno bowiem oczekiwać tego np. od radnego Dąbrowskiego.

Efekt jest taki, że zobowiązania finansowe rosną, a gmina zaciąga wielomilionowe kredyty. Taka polityka może być zgubna dla samego burmistrza, ale – co gorsze – dla wielu mieszkańców.

Pomówmy trochę o Dzienniku Polskim i generalnie o dziennikarstwie. Także w kontekście gazet, które ukazują się na myślenickim rynku. Jak go Pan ocenia, bo w swojej gazecie odpowiada Pan nie tylko za ten teren?

Pewnie bym skłamał, mówiąc, że wszystko jest idealne i nie ma nic do poprawy. To jest taki zawód, że bez przerwy wszystko się zmienia, a my dążymy do tego, żeby być ciągle na bieżąco, poruszać najbardziej aktualne tematy. Dlatego tutaj nigdy nie ma stanu pełnego zadowolenia.

Z drugiej strony, mam bardzo silne argumenty, że Dziennik Polski zajmuje się wszystkim co najważniejsze dla tej społeczności, a przede wszystkim stara się być jak najbliżej ludzkich problemów. Prezentując różne punkty widzenia. Nie mam żadnych wątpliwości, że to u nas czytelnicy znajdują najpełniejszy obraz tego, co dzieje się w powiecie.
Problem polega na tym, że życie nam się coraz bardziej „tabloidyzuje” i nie wszyscy doceniają wagę rzeczowej i wiarygodnej informacji.

Jak ocenia Pan inne gazety? Sedno, Gazetę Myślenicką, Goniec czy Głos?

Nie czytam wszystkiego od deski do deski, a nawet zdarza się, że rzadko, więc mogę powiedzieć na podstawie tego, co widzę od czasu do czasu. Myślę, że Sedno zrobiło postęp, choć jest jeszcze trochę do poprawy. Cenną wartością jest docieranie do ciekawych osób oraz pomysł niektórych rubryk, np. rozmowy „w przelocie”; z drugiej strony długie teksty czasem zniechęcają do czytania. Największy problem to przypięcie łatki gazety anty-Ostrowskiej, co chyba nie zawsze pomaga.

Gazeta Myślenicka nie zachwyca. Często archaiczny język, prawie żadnej inwencji. W zasadzie jest to gazeta tylko „odtwórcza”. Nie podejmuje też żadnych niewygodnych tematów. Mam wrażenie, że gdyby Piotrkowi Jagniewskiemu pozwolono rozwinąć skrzydła, byłoby ciekawiej.

Goniec, poza stronami płatnymi, jest dosyć neutralny. Głos – blisko gazety urzędowej.

Pisze Pan o Myślenicach już od wielu lat, ale tak naprawdę niewiele o Panu wiemy. Rozumiem, że to nie jest Pana jedyne zajęcie ani zainteresowanie?

Pewnie nie zabrzmi to dyplomatycznie, ale Myślenice to tylko mały fragment zainteresowań. Normalnie zajmuję się wieloma innymi rzeczami. Powiem nawet, że największą wartością tej pracy jest możliwość uczestniczenia w ważnych wydarzeniach i spotykanie ciekawych ludzi z bardzo różnych dziedzin. Ostatnio rozmawialiśmy z posłem Gowinem nie tylko o lokalnej polityce czy ze starostą krakowskim o aferze w Kraków Business Parku. Sprawdzałem też powiązania jednego z lobbystów znanych z afery hazardowej z Zabierzowem, a podczas tegorocznego Tour de Pologne rano miałem możliwość kontaktu z mistrzem świata w kolarstwie, Alessandro Ballanem, który tego samego dnia... wygrał etap. Jak widać rozrzut jest znaczny.

Ale chyba najbardziej cenię fakt, że ze stu najlepszych piłkarzy francuskich, którzy zostali wybrani przez prestiżowy France Football na 100-lecie federacji, okazało się, że z kilkunastoma zrobiłem mniejsze lub większe rozmowy. W ogóle to taka moja pasja. Od 12 lat, jeśli tylko mogę, jeżdżę na mecze reprezentacji Francji. Ostatnio byłem… z żoną w Marsylii na spotkaniu z Argentyną Diego Maradony, w lutym tego roku. Teraz w listopadzie wybieram się na baraż z Irlandią.

Od 12 lat? To kawał czasu.

Żeby było ciekawiej, jadąc na pierwszy mecz w 1997 roku do Lens (debiutował wtedy Thierry Henry), zrobiłem ze Szwajcarii, bo akurat tam byłem, kilkaset kilometrów autostopem.

???

Przyzwyczaiłem się do różnych ciekawych i nietypowych sytuacji. Kiedyś Georges Bereta, były kapitan Francuzów polskiego pochodzenia wprowadził mnie na murawę stadionu w St Etienne tuż przed meczem z Japonią. Piłkarze wyszli na ogląd boiska i tak sobie staliśmy obok siebie. Nie zapomnę też, jak spotkałem obecnego trenera kadry Raymonda Domenecha... w paryskim metrze, w dzień finału mistrzostw świata w 1998 roku. Dokładnie sześć lat później, co do dnia, został selekcjonerem. Dla Pablo Correi, od wielu lat trenera Nancy, byłem „przewodnikiem” po Krakowie, a potem zaproponował mi przejście na „ty”. Rozmawiałem też z prezesami Barcelony i Interu Mediolan, a Arsene Wenger sam podał mi rękę na Stade de France.

Choć bywało również mniej ciekawie. W tamtym roku podczas mistrzostw Europy jeździłem bez przerwy między Zurichem i Wiedniem i w ostatnim tygodniu byłem już tak zmęczony, że zostawiłem w pociągu… komórkę z wszystkimi namiarami. Szczęśliwie na drugi dzień znalazła się na dworcu w Bernie. To możliwe chyba tylko w Szwajcarii…

Musimy się chyba umówić na kolejną rozmowę, ponieważ widzę, że ma Pan do opowiedzenia wiele ciekawych rzeczy.

Ale stawiam jeden warunek: już nie o myślenickiej władzy, bo jestem tym trochę zmęczony. Jest tyle fajnych innych rzeczy…

REMIGIUSZ PÓŁTORAK.

Ma 33 lata. Z wykształcenia jest romanistą - ukończył filologię romańską na Uniwersytecie Jagiellońskim; ma za sobą również dwuletnie studia podyplomowe na europeistyce (UJ).
Obecnie jest słuchaczem Studium Dziennikarstwa Europejskiego w warszawskim Natolinie.

Jako dziennikarz zaczął pracować w 1995 roku, najpierw w krakowskim Radiu Alfa (1995-96; programy sportowe i policyjne), potem w Tempie (1996-98), Supernovej (1998-99) i dwumiesięczniku Klub Sportowy (1999-2000). Od października 2000 jest związany z Dziennikiem Polskim, gdzie przez siedem lat (2001-2008) był redaktorem wydania. Od września ubiegłego roku jako zastępca kierownika działu metropolitalnego odpowiada za powiaty podkrakowskie (myślenicki, wielicki, krakowski, proszowicki i miechowski).

Jako korespondent obsługiwał wielkie imprezy sportowe – m.in. piłkarskie mistrzostwa świata i Europy, Puchar Konfederacji, Tour de France, Tour de Pologne, Ligę Mistrzów.

Publikował w wielu czasopismach, m.in. w tygodniku Piłka Nożna, magazynie Prestiż Who is who?, a także… w prasie japońskiej. Od dzieciństwa pasjonuje się sportem – w 1990 roku, jak uczeń VIII klasy szkoły podstawowej zajął 3. miejsce w ogólnopolskim konkursie wiedzy o piłkarskich mistrzostwach świata.

Mówi biegle po francusku i włosku, zna też język esperanto i – na poziomie średnim – hiszpański. Jest żonaty, ma 9-letniego syna.

Miesięcznyk Powiatowy Sedno dostępny w kioskach od 10 listopada

Powiązane tematy

Czytaj także

Komentarze

  • 10.11.2009 - 9:14
    Najciekawszy jest koniec tego przydługiego wywiadu. Pierwsza część to spory o jakieś przecinki, czy wypowiedzi w folderkach czy gazetach - nic istotnego. Jeden pan chciał udowodnić drugiemu że ma racje i spotkali się w sądzie. Tylko granatów zapomniał - sąd sądem ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
    Pozdrawiam i życzę wielu udanych komentarzy sportowych.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 9:53
    Witroz - te przecinki i wypowiedzi to właście było istotne. Ciekawe jakbyś pożyczył komuś 1,000,00 zł i miał mu oddać 1.000,00 zł. Ciekawe co byś powiedział?

    Ja chcę tylko zobaczyć przelew Burmistrza z najbliższej pensji na konto urzędu za adwokatów, co tę sprawę prowadzili.
    Za bzdury niech płaci.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 13:06
    Wielki szacunek dla Pana Remigiusza Półtorak.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 13:09
    Witroz, czy ty naprawde jesteś taki tępy, czy specjalnie piszesz takie "wybuchowe" teksty?
    "Jeden pan chciał udowodnić drugiemu że ma racje i spotkali się w sądzie. "
    Przecież wiadomo że nie chodzi o obrażonego "pana" tylko GMINĘ MACIEJA OSTROWSKIEGO. Każdy "pan" w mojej opinii, jak również w przytoczonym artykule powinien, jeżeli czuje się obrażony, tudzież pomówiony, stanąć w sądzie ze stopy Pana Macieja Ostrowskiego. Zaglądając w dokumentacje procesu ANI RAZ nie pada takie sformułowanie w stosunku do Burmistrza.

    Proponuje się zorientować a później wypowiadać, bo tylko potwierdzasz fakt przytoczony powyżej o braku przygotowania merytorycznego do dyskusji. Jak to zrobisz, zapraszam. Zwlaszcza na Czwartkową polemike z Panem Maciejem.
    1 Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 13:43
    Proponuję rozwiesić ten artykuł (cały lub fragmenty) na KAŻDEJ TABLICY w mieście. Niech każdy przeczyta i zastanowi się nad poczynaniami "BURMISZCZA"
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 13:55
    Witroz z właściwą sobie precyzją stwierdza, że dwóch panów spotkało się w sądzie. Z czego jeden był gminą. Czyli chyba po zmianie płci. Za cholere nie można się połapać w tych urzędowych roszadach.

    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 14:22
    Chcialbym tylko doprezyzować wypowiedź Witroza bo nie wynika to z treści "przydługiego" wywiadu, że Gmina Maciej Ostrowski pozwał/a (nie wiadomo już cholera w jakim to pisać rodzaju) do sądu nie tylko redaktora Remigiusza Półtoraka ale również Wydawnictwo Jagiellonia i redaktora naczelnego Dziennika Polskiego Piotra Legutkę.

    Tak więc Pan/i Gmina pozwała Pana Wydawnictwo + dwóch redaktorów o jakiś tam przecinek. Ale w sądzie ich szybko pogodzili i odtąd żyli długo i szczęśliwie.
    ;)
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 14:45
    Mam niedosyt. Przeczytałem wywiad wczoraj w wersji drukowanej(tak wole)i cały czas wydaje mi sie że Pan Półtorak uciekał od tego co jeszcze mógł by dopowiedzieć. Pewnie zrobił to w naszym interesie, bo znów Pan/i Gmina wypłaciła by kase na kolejny procesik.

    Mów Cyrku jak na spowiedzi co Ci tam jeszcze powiedział, zostanie to między nami forumowiczami;)
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 16:09
    Sedno od pierwszego numeru prezentowało bardzo niski poziom. Ten numer sięgnął dna. Totalne seDNO. Nie się nie odbija - będziemy zdrowsi.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 16:31
    Na jakiej podstawie sądzisz że SEDNO od samego początku prezentuje bardzo niski poziom? Potrafisz przytoczyć jakieś przykłady? I dlaczego ten numer sięgnął dna? Posiadasz jakiekolwiek argumenty czy interesuje cię czysty populizm i ochrona własnego interesu?
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 17:40
    No właśnie... Cóż takiego mogło ukazać się w tym numerze, że wzburzyło usłużną Yoginkę?
    Najważniejszym elementem tego SEDNA jest wywiad z Remo Półtorakiem. Wywiad w którym rozkłada on na talerzu Macieja Ostrowskiego. Wiwisekcja burmistrza ukazuje nam obraz osoby niekompetentnej, uciekającej od jakiejkolwiek konfrontacji i w dodatku na tyle słabej że wciąż kryje się za parawanem gminy nadużywając otrzymanego od obywateli mandatu.
    Obraz to żałosny i smutny.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 17:49
    Dno na którym leży SEDNO to skrząca się ferią barw rafa koralowa. Bogactwo różnych form życia na tej rafie zadziwia coraz większe grono obserwatorów. Wśród większych i mniejszych rybek czsem pojawia się olbrzym. Mam wrażenie że wywiad z panem redaktorem Półtorakiem to rekin ludojad.
    Cóż, idąc dalej tym tropem myślenicka konkurencja SEDNA pływa w rejonach rowu mariańskiego.
    Witroz jak to witroz, wszystko mu jedno czy on ukradł czy jemu ukradli.
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 18:48
    Mam niedosyt. Przeczytałem wywiad wczoraj w wersji drukowanej(tak wole)i cały czas wydaje mi sie że Pan Półtorak uciekał od tego co jeszcze mógł by dopowiedzieć. Pewnie zrobił to w naszym interesie, bo znów Pan/i Gmina wypłaciła by kase na kolejny procesik.

    Mów Cyrku jak na spowiedzi co Ci tam jeszcze powiedział, zostanie to między nami forumowiczami
    Cygnusie
    Pan Półtorak na tyle na ile zdążyłem go poznać, to człowiek bardzo zrównowazony, odpowiedzialny i oszczędny w zachowaniu. Waży słowa, zarówno te zapisane w artykułach jak również wypowiadane. Od roku bezskutecznie zadaję mu kilka pytań i mimo stosunkowo bliskiej znajomości bo przecież zdarza mi się rysować do Dziennika, nie mogę uzyskać na nie odpowiedzi. Sądze, że w wywiadzie powiedział dokładnie to co chciał powiedzieć w tym momencie co nie znaczy, że powiedział wszystko co ma do powiedzenia lub co wie. Jest w wywiadzie fragment, w którym mówi: Mogę powiedzieć tylko tyle, że my jeszcze nie wykorzystaliśmy wszystkich argumentów.
    Naprawdę nie wiem co ma na myśli ale widząc solidność przygotowania do tego procesu uderzającą na tle Gminy MO, sądzę że rzeczywiście ma jeszcze jakieś argumenty.
    Przeprowadzając ten wywiad, który na gorąco w wersji werbalnej miał jeszcze swoją ekspresję, byłem zszokowany, nazwę to wprost głupotą działań Gminy.
    Po co w niewygodnej dla siebie sprawie pozywa się do sądu dzinnikarza i to nie jakiegoś jak ja amatora z prowincjonalnej gazety tylko profesjonalistę z olbrzymim zapleczem warsztatowym i logistycznym do tego świetnie wyposażonego w dowody potwierdzające kontrowersyjne treści spornych artykułów?
    Jesli sie go już pozwie, ekscentrycznie wynajmując adwokatów z odległych Katowic, z pewnością nie najtańszych, to dlaczego z taką nonszalancją się ten proces prowadzi, niechlujnie redagując pozew, niespójnie stawiając zarzuty czy wreszcie nawet nie kwapiąc się do sądu na jego posiedzenia w sprawie którą samemu się wytoczyło?
    Zaiste pieniążki, których się nigdy nie zarobiło tylko, które powierza Gminie MO społeczństwo mało ważą dla Pana Macieja. A są to kwoty, których zwykły zjadacz chleba na pewno nie ogląda na co dzień.

    Do Yoginki
    Jeśli my jesteśmy na dnie a Pan Burmistrz w Twoim towarzystwie buja gdzieś wysoko pod chmurami, to ja już chyba wolę pozostać tam gdzie jestem.
    ;)
    Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 19:09
    Oj Rafałku nie wolałbyś. Mięciutko w tych obłokach.
    1 Cytuj Zgłoś
  • 10.11.2009 - 19:20
    Mimo poufałego tonu musisz mnie słabo znać koleżanko. Naprawdę zaprowadziliście się do niezłej d.py. Może i miękko ale zapachy nie te.
    ;)
    1 Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 9:48
    Powiem wam ino jedno. Takiego burmistrza jak pan burmistrz Miasta i gminy Myślenice Maciej Ostrowski nie mieliście i mieć więcej nie bedzieci! Tyle co chłop zrobił dla wszystkich a tu znowu te dziennikarze piszom, piszom w ogóle tylko przeciw nie mu bo to widać. Wiadomo nam kto za tym wszystkim stoi. I pora rozliczyć tych co som przeciw burmistrzowi złośliwie i specjalnie. I tych nieuczciwych biznesmenów rozliczyć z ich majątków co sie najpierw na gminie dorobili a teraz burmistrza atakujom bo im nie pozwala na przekrenty.
    Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 11:47
    Maniek z Harbutowic napisał: [br]Powiem wam ino jedno. Takiego burmistrza jak pan burmistrz Miasta i gminy Myślenice Maciej Ostrowski nie mieliście i mieć więcej nie bedzieci!
    Maniek! trzymam cię za słowo!
    Postaraj się go dotrzymać.
    Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 12:08
    Z rzalem stwierdzam oczywiste bzdury. Nie ma slowa prawdziwego w tym wywiadzie napisanym dla epatacji wymyślonymi nadużyciami Pana Burmiszcza, których nie popełnia. A dlaczego Pan obiektywny dziennikarz nie pisze o tym rze na meczach po 600 kibiców w Pana Burmiszcza hali, którą zbudował. Albo rze na oczyszczalni czysta woda dzieki Panu Burmiszczowi, którą zbudował z takim trudem?
    Popaczcie na ile boiskach remonty i odnowa. Ile uporządkowania teraz znowu na rynku. I docencie w porównaniu do dziennikarzy, którzy niczego nie udują tylko oceniają jako sami piszący. Na każdej budowie sie trochę zmarnuje i każdy co buduje zabiera kredyt jako i Pan Burmiszcz. NIe rób nic nie będziesz miał nic. A za dworzec winni Ci co nie doczymali słów z PKS bo mieli budować i my dali pozwolenia dawno a tu słychu ni widó.
    pozdrawiam
    niezangarzowany
    ps.płakać sie chce widząc tą nagonkę na uczciwość jako napadający grupom na pojedyńczego człowieka tak zasłużonego. Bardzo nie moralnie i w przemyślanej złośliwości. Co prawdziwie stwierdziła Yoginka rze na dnie.
    Cytuj Zgłoś
  • Łukasz Dragosz 11.11.2009 - 15:13
    Ludziska czasem śmiać a czasem płakać się chce patrząc na nasze kochane Myślenice. Odwieczne "My" i "Wy", podział pozornie na dwa obozy (tak naprawdę dużo więcej grupek tylko do pewnego czasu złączonych wspólnym celem) przy czym cierpi Gmina na różny sposób. Niestety to się nigdy nie zmieni, ew. zmiana warty zrobiłaby rozszadę chodź nie oczekiwałbym wielkich efektów.

    Niezbyt mądre zagrania raz z jednej a raz z drugiej strony (chodź ewidentnie mamy lidera tych działań :) ) oraz brak obiektywizmu w Sednie (kampania wywiadów anty MO) i seria elegii - peonów na cześć MO w GM. Plus te przepiękne wypowiedzi Mańków kontra żonglerka słowna 007 i cyrka na forum Miast-Info. I dobrze! Mamy pluralizm :) Tylko że płakać się chce żewnymi łzami :(

    A tak już w temacie: z tego co gdzieś tam się usłyszało mamy jako miasto w ogóle sporo niechętnych ludzi Myślenicom w mediach. Procesowanie się z DP z pewnością nie polepszy sprawy. Jak więc zatem przebić się poza otoczkę 'większej wsi pod Krakowem'? Przychylność mediów jest absolutnie konieczna do budowania 'marki' Myślenic. Zenek mówi że mamy dobre pizzerie, Krystek że restauracje, Józek wychwalał produkowane w Myślenicach świeczniki a Kunegunda dobrze się bawiła na imprezie itp. itd. Nie tak dawno widziałem się z ekipą Comarchu co u nas gościła swego czasu, oni nosili koszulki pamiątkowe z tekstem "Myślenice Integracja" z dumą! Z DUMĄ! A tutaj wstyd i wstyd ehhh i na starość zostałem malkontentem :) Jeżeli ktoś zrozumiał przesłanie to gratuluję, piszę bez szyfrów ale tak zamotanie że masakra ;)
    Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 16:05
    Płacz Draż płacz. Czasem trzeba zapłakać.
    ;(
    Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 19:30
    Mówisz draż, że nie wypromowali "marki" Myślenic?
    Popatrz, tyle ludzi w wydziale promocji na czele z M. Trolką pracuje w pocie czoła, biorąc co miesiąc m.in. z Twoich ciężko zarobionych pieniędzy pensję i nie dali rady!
    Pewnie popełnili jakieś błędy. Ciuekawe jakie. Może nie informowali społeczeństwa o swoich śmierdzących zamierzeniach, może wręcz w tych sprawach kłamali, może nie odpowiadali na wielokrotnie składane pisma, może nie informowali mediów, nie wydawali oświadczeń w fundamentalnych dla Myślenic sprawach, może dezinformowali opinię publiczną, może pozywali ludzi do sądu, może po prostu zapomnieli kto jest dla kogo - oni dla ludzi czy ludzie dla nich, może... może... może...

    Może po prostu za mało zarabiali! (sarkazm)
    Cytuj Zgłoś
  • 11.11.2009 - 19:51
    Draż, ustawiasz się na bardzo wygodnej pozycji. Płakać każdy potrafi. Niektórzy płaczą nawet bez powodu, niektórzy wręcz przeciwnie. Płaczących jest w naszym Mieście coraz więcej. Smród pod śmietnikiem, pękające domy na 3 Maja, strach w Polance przed krematorium, straszenie i ciąganie po sądach, kłamanie, może doprowadzić do obłędu. Z tych powodów ludzie zaczęli krzyczeć. Im głośniej krzyczą tym mniej się boją . Od konfliktów aż się roi. Napisz co zrobiłeś aby pomóc aby Myślenice były dla wszystkich jak określiłeś kochane. Żeby wybrani nie robili interesów kosztem całych grup. Jak myślisz, dlaczego media od pewnego czasu są niechętne Myślenicom? Może Myślenice na to zapracowały? Może zbyt długo mieszkańcy np. tacy jak ja i Ty nie reagowali na płaczących sąsiadów, bagatelizowali ich problemy, poważne problemy? Może należało z nimi rozmawiać? Może udałoby się tego uniknąć? Nic nie dzieje się bez powodu. Możesz płakać, możesz też próbować coś zmienić. Ja spróbuję.

    pozdrawiam
    Cytuj Zgłoś
  • Łukasz Dragosz 11.11.2009 - 20:44
    ustawiam się na wygodnej pozycji i co zrobiłem? W mojej opinii absolutnie NIC realnie chodź coś tam próbowaliśmy podziałać no może coś opinia ludzi z zewnątrz drgnęła przez nas na pozytyw nt. Myślenic.

    Odnośnie mediów to nie chodziło mi o lokalne tylko bardziej o np. Dziennik Polski właśnie ale także np. Radio Eska. Zabawną historię słyszałem jak to facet odp. za patronaty usłyszał że MUSI wziąć pod patronat imprezę absolutnie lokalną, zamkniętą w gronie może kilkuset osób chętnych odbiorców. Zostało mu to "podane do informacji" że (jeszcze raz podkreślam) MUSI ten patronat dać. Chłop ma awersję już :) Ale spoko, dał się ugłaskać. Żeby oddać sprawiedliwość sporo dobrego w TVP Kraków było o Myślenicach.

    Próbuję (chodź nie zawsze się to udaje) obiektywnie oceniać wszelkie sprawy i przede wszystkim zwracać uwagę na argumenty drugiej strony a więc: sporo ludzi narzeka (i coś w tym musi być) rzeczywiście na Promocję UMiG jednak mi się dobrze z nimi współpracowało a także nie rozumiem do końca mechanizmów działania Wydziału Promocji i być może nie znam wielu ograniczeń tak samo jak i Wy. Ja też mam swoje ograniczenia różnego rodzaju (przede wszystkim jestem małym pioneczkiem na planszy) ale coś tam próbuję zmienić, nie możesz temu zaprzeczyć. A co do Twoich możliwości i chęci oraz co z tego wyniknie, kibicuję bardzo mocno i ew. zgłaszam się na ochotnika ze wsparciem wszelakim jakie można dać pozytywnym akcjom. Być może udałoby się coś razem podziałać jak np. z Damianem z NWR plany snujemy spore i jego działania są i będą przez nas wspierane czy to logistycznie czy to "wdowim grosikiem" ;)

    aha a Pan Półtorak jest bardzo miłym i uprzejmym ale przede wszystkim konkretnym człowiekiem i wstępnie wszelkie ciekawe akcje i imprezy spod znaku f2f i przyjaciele mają w ciemno patronat Dziennika Polskiego.

    peace
    Cytuj Zgłoś
  • 12.11.2009 - 16:54
    Odnośnie końcówki Twojej wypowiedzi nt. pana Półtoraka wynika, że układy są wszędzie i każda impreza, nad którą mógłby DP patronować, będzie wnikliwie rozpatrywana przez DP, oprócz tych akcji, które organizuje f2f. Trochę to śmieszne. Ja osobiście uważam, że pod wodza obecnego burmistrza w Myślenicach jest dużo, dużo lepiej (więcej inwestycji dla naszego miasta), niż za poprzednich kadencji (o ile pamiętam to niejaki pan Kot, i p. Kurowski ?). Obecna nagonka jest sztucznie rozdmuchana przez Sedno (jak ktoś wyżej napisał, anty MO :)), które w moim przekonaniu jest gazetą żałosną, ale to temat na odrębną dyskusje. Dziękuje za uwagę.
    Cytuj Zgłoś
  • 12.11.2009 - 19:14
    Nie porównujmy obecnej władzy do poprzedników bo oni nie mieli takich możliwości jakie dało wejście do UE a co za tym idzie fundusze które można wykorzystać.Obecna władza zajmuje się sobą i "dworem"pochlebców którzy gdy tylko okręt zacznie tonąć zaczną szukać bezpiecznej przystani.
    Cytuj Zgłoś
  • 12.11.2009 - 19:32
    Nie tylko dotacje. Pamiętajmy, że dzięki m.in. przedsiębiorczości mieszkańców, w tym również tych którymi burmistrz pogardza i których stara się przy byle okazji upokorzyć gmina dysponuje budżetem rzędu 100 milionów. Łatwo jest wydawać cudze pieniądze, duże pieniądze stąd też rozmach inwestycyjny, stąd hale i kanalizacje. Niestety nawet do tak prozaicznej czynności jak szastanie forsą trzeba mieć głowę na karku o czym niedługo boleśnie się przekonamy. Blisko 20 mln kredytu w tym roku, ile w przyszłym kiedy źródełko wyschnie?
    Cytuj Zgłoś
  • 12.11.2009 - 21:32
    Czy odejście Pana Sawickiego z płaceniem podatków do Gminy Dobczyce, to sukces Gminy MO?
    Cytuj Zgłoś
  • 12.11.2009 - 23:43
    cytuję : "Dlatego teraz oczekuję – tak jak wielu mieszkańców Myślenic – iż Maciej Ostrowski publicznie ujawni, ile ten proces kosztował już gminę, a potem zwróci te pieniądze z własnej kieszeni. " - i ja się pod tym podpisuję. Płacę podatki i nie życzę sobie aby z nich finansowane były procesy wytaczane przez Burmistrza. Niech więc teraz Szanowny Pan Burmistrz pokaże, że ma swój honor i koszty tego przegranego procesu z własnej kieszeni pokryje. Wszak chyba nie mało zarabia?
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 9:51
    Ooooo myślicie dziennikarska hiena że władza nie ma honora?!
    Ogłaszam publiczna zbiórka pieniądza na pokrycie koszta procesowania. Każda jedna Myśleniczanina (oprócz 007!) któremu droga burmistrz Ostałowska może wpłacać kwota na konto nr 0102030405060708090807060504030201 z dopisek: "Mieszkańcy - Burmistrzowi".

    PS. Dla przedsiębiorca ZUO wystawia faktura VAT.
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 10:41
    Wuj Józef rządzi, Wuj Józef na prezydenta!!!! Viva la Wuj Józef!!
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 11:39
    Ja zamiast na konto, dam w Niedzielę na mszę, wnosząc modły za szybki i skuteczny wynik nadchodzących wyborów. Zastanawiam się nawet nad mszą w każdą Niedzielę, aż do skutku. Może księża przemówią do świadomości mieszkańców, skoro mało wymowne wydają się dla nich fakty.
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 12:59
    Z dużym dystansem przeczytałem ten artykuł i trudno nie wyciągnąć jednoznacznych wniosków.Od dłuższego czasu jest w mieście grupa ludzi która cały czas walczy oto aby w jakikolwiek sposób skompromitować nasze aktualne władze szczególne Burmistrza , walka oczywiście toczy sie o władze teraz albo juz troche wcześniej "myslenicka opozycja " ma po swojej stronie jeszcze prase (na szczęście moła poczytna )Pewnie że niema ludzi doskonałych ale ten nie popełnia błędów który nic nie robi a trzeba na to spojrzeć obiektywnie miasto się rozwija i zmienia , i pewnie to jest największym problemem ludzi dzisiaj nie życzliwym burmistrzowi , a ja i tak myślę że po raz kolejny Myślenicami jak tylko będzie chciał będzie rządził normalny człowiek bo ludzie w tym mieście wcale nie chcą wielkich intelektualistów czy artystów chcą normalnego człowieka
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 13:16
    Nauczycieli też już nie chcemy.
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 13:34
    Rozsądnie byłoby trzymać się faktów przedstawionych w tym wywiadzie, Burmistrz wytoczył bezpodstawny proces do którego się nie przygotował i który przegrał, a za wszystko zapłacił podatnik czyli MY. Więc nie rozumiem takich wywodów "nie na temat" jak przedstawił kamocki.
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 14:38
    Zapraszam do "Myślenickiego Myślenia" na epilog oskarżenia Agnieszki Kielan. Oskarżenia ale nie sprawy.
    ;)
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 21:15
    Idze idze z takim burmistrzem sam pare razy mialem z nim do czynienia naobiecywal a potem ...
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 22:37
    Dzisiaj rozmawiałyśmy z koleżankami na temat tego niewybaczalnego wywiadu, który szkaluje dobre imię Burmistrza Macieja Ostrowskiego. Mąż koleżanki, który go przeczytał opowiadał nam, że zawiera on same kłamstwa, począwszy od wyniku w procesie, ponieważ nie wyobraża sobie, żeby Pan Burmistrz Ostrowski, który tyle wspaniałych inwestycji zafundował w gminie mógł działać na szkodę mieszkańców, tak jak lewicowe gazety takie jak SEDNO. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że takie poniewieranie wspaniałego autorytetu jakim jest pan Burmistrz musi być inspirowane przez organizację masonów, którą prawdowpodobinie założono juz potajemnie w Myślenicach przy udziale tego Pana spod wysypiska o którym się mówi, że chce się ośmieszyć w wyborach. Mimo wszystko sądzę, że będzie on wspierany prze kapitał zagraniczny zwłaszcza z jednego kraju ze stolicą w Tel Aviv, i że warto żebyśmy się zjednoczyli w obronie naszego Burmistrza. Jeśli wszyscy, którzy go popierają i popierają jego wspaniałą politykę się zjednoczą, to wynik w wyborach murowany i podziękujemy masonerii z SEDNA za jej destrukcyjną działalność.
    Mąż koleżanki powiedział, że cały ten wywiad to jedno wielkie kłamstwo i pomyje, epatujące agresją a nawet pornografią.
    Podał też wiele tłumaczący fakt, że w tekście użyto 666 razy litery "a".
    Czyż trzeba więcej dowodów?
    Ja w każdym razie nie zamierzam czytać tego nieprzyzwoitego i gorszącego wywiadu i będę się modliła, żeby go przeczytało jak najmniej osób.
    Cytuj Zgłoś
  • 13.11.2009 - 22:50
    Greto "zacny" pan Sawicki chyba niepłacił podatków , a odszedł bo mu było wstyd......
    Cytuj Zgłoś
  • wiktor kielan 14.11.2009 - 14:33
    cykor, w tym co napisałeś ratuje cię słowo "chyba".
    Kilkaset tysiecy złotych podatku od nieruchomości, budowli, procent z pitu trafiało co roku do gminnej kasy. W tym względzie akurat Pan Sawicki nie ma się czego wstydzić - wręcz przeciwnie.
    To jeden z większych płatników. Cykor - dobrze, żebyś wiedział skąd się biorą pieniądze w kasie miasta. Bynajmniej nie rosną na drzewie!

    Pozdrawiam
    Cytuj Zgłoś
  • 14.11.2009 - 17:04
    niemuszę wiedzieć skad się biorą pieniądze w kasie miasta , ale wiem że dzięki pańskiemu "SPONSOROWI" niejedna łza się polała
    Cytuj Zgłoś
  • 14.11.2009 - 19:34
    cykor napisał: [br]niemuszę wiedzieć skad się biorą pieniądze w kasie miasta , ale wiem że dzięki pańskiemu SPONSOROWI niejedna łza się polała
    Tylko jedno zdanie a dwa kłamstwa. Nasz Drogi Wiktor ma własną, dochodową działalność i nie potrzebuje klękać przed kimkolwiek tak jak muszą robić firmy chcące otrzymać zlecenie z jakiegoś myślenickiego urzędu. Stwierdzenie o "niejednej łzie jaka się polała" to niskiego lotu komunał i nadaje się do zabawiania cioci na imieninach a nie do przekonywania kogokolwiek na tym jak mniemam, trzymającym poziom forum.
    :)
    Witam Naszego Drogiego Wiktora :)
    Cytuj Zgłoś
  • wiktor kielan 14.11.2009 - 19:55
    Szanowny Panie Cykorze!
    Nie jestem zawodnikiem klubu sportowego "Tęcza" i nigdy sponsorów nie szukałem.
    Wszystko to co robię, robię za własne pieniądze i na własną odpowiedzialność.
    Nie jestem też adwokatem Pana Sawickiego.
    Nie mam wystarczających kompetencji w sprawie kto na kogo wylał więcej łez w gminie Myślenice.
    Oczywiście nie musisz wiedzieć skąd się biorą pieniądze w kasie miasta, ale zapewniam Cię wiedza nie boli i zanim się coś napisze warto wiedzieć "na pewno" a nie "chyba".

    Pozdrawiam
    Cytuj Zgłoś
  • 14.11.2009 - 22:05
    Rok do wyborów a już puszczają nerwy.W czasie kampanii nie takie pytania będą padały.Przysłowia są mądrością narodu i to o łyżce dziegciu radziłbym zapamiętać.
    Cytuj Zgłoś
  • 15.11.2009 - 13:44
    Z beczki Macieja O. będzie można tego dziegciu nabierać garściami.
    Cytuj Zgłoś
  • 15.11.2009 - 13:59
    SEdno = półtorak (kampania wyborcza dla kielana)
    Cytuj Zgłoś
  • 15.11.2009 - 14:14
    Gmina = Ostrowski (kampania wyborcza dla Kielana)
    Cytuj Zgłoś
  • Mariusz Drzyzga 15.11.2009 - 15:19
    Ciekawe w tym artykule jest to iż Gmina sama dostarczała dowodów obciążających samych siebie... niebywałe jak dla mnie, toczyć proces i być tak niefrasobliwym żeby podawać przeciwnikom argumenty na tacy...
    Cytuj Zgłoś
  • 17.11.2009 - 10:45
    Pytanka.
    Jestem pewien, ze Promocja to przeczyta więc:
    1.Kiedy Burmistrz Maciej Ostrowski wyda oświadczenie w sprawie opisanych w wywiadzie z Panem Półtorakiem faktów zwłaszcza w kontekście obrotui nieruchomościami pod planowane ZUO?
    2. Kiedy Burmistrz Maciej Ostrowski ujawni wysokość kosztów poniesionych przez Gminę w związku z procesem przeciwko Panu Półtorakowi?

    Cytuj Zgłoś
  • 18.11.2009 - 10:54
    Panie Burmistrzu
    Przypominam pytanie, na które sporo osób chciałoby poznać odpowiedź;

    Ile kosztował Gminę Myślenice proces z Dziennikiem Polskim?

    ;)
    Cytuj Zgłoś
  • 18.11.2009 - 13:57
    Cyrk, pragne zauważyć że skoro jedyny "oficjalny" forumowicz ze świty GMO którym jest szanowny Witroz, unika, wręcz udaje że nie widzi pytań Osamy, które znajdują sie w poście tuż nad jego własnym, cóż wymagać odpowiedzi od jego mocodawcy, Jasnie Wielmożnego Pana, Hrabiego Miedzyzdrojów Małopolski. :D
    Cytuj Zgłoś
  • 22.11.2009 - 12:34
    Mysleniczanin007 napisał: [br]Nauczycieli też już nie chcemy.
    rownie dobrze można powiedzieć ...architektów nie chcemy...rasizm...uogólniasz , synu , działalność publiczna to publiczna...wymaga misji i powołania , jakkolwiek by to wyświechtane słowo było. biznesmeni są może operatywni i prężni i chwala im za to , niech jednak uprawiają własne ogródki , bo ta operatywność ma skrzywienie prywatne ...w gminach by się to tragicznie także dla nich skonczyło...wez przykład Pcimia [ przepraszam , że porządnych biznesmenów porównuję z prostackimi pcimskimi ] tam to widać jak na dłoni....Ponadto swiat się nie tylko wokół pieniądza kręci...wolne zawody o szerokiej wizji , owszem , ale znajdziesz takie nie powiązane z administracją ?. Od tego też było się ciężko uwolnić...choćby geodeci , czy architekci...grozi powrót mafijnych układów. TYLKO STANDARDY i PRAWO antykorupcyjne...i zmiana świadomości społeczeństwa , które daje przyzwolenie [ przecież wszyscy kradną , kombinują etc. ]...inaczej jedna grupa zastąpi drugą w tych samych okolicznościach i tak to jest odbierane z zewnątrz , jako walka o żłób , mimo być może szlachetnych intencji każdej ze stron. Dobrze , że w Myślenicach nie da się zorganizować zakładów pracy , czy nawozić ludzi busami...niedaleki przykład , bo pózniej odcinają kupony , oj odcinają. Pozdrawiam
    Cytuj Zgłoś
  • wiktor kielan 26.11.2009 - 22:22
    MGR
    Co to jest za komentarz?
    Cóż takiego stało się w Pcimiu, Czy pan wójt Obajtek coś komuś ukradł - może czegoś nie wiemy, może nam to opiszesz mgr.
    Według Ciebie nauczyciele w radzie i na stołkach są wyłącznie z powołania, pełnią misję i nie mają skrzywień prywatnych?
    O jakiej geodezyjno - architektonicznej mafii piszesz - wypowiadaj się jasno, podaj jakieś przykłady, chetnie poczytam!
    Cytuj Zgłoś
  • 27.11.2009 - 21:02
    "Według Ciebie nauczyciele w radzie i na stołkach są wyłącznie z powołania, pełnią misję i nie mają skrzywień prywatnych?"
    Nic takiego nie powiedziałem. W tym zawodzie , jak w wielu innych jest mnóstwo ludzi przypadkowych. Układy geodezyjno- architektoniczne z lat 90- tych miałem na myśli [ scheda po PRL-u }. Częściowo wyeliminowało je prawo antykorupcyjne. Ty też jako młody architekt musiałeś je odczuć negatywnie. Co do Pcimia , to nie ja , lecz myśleniczanin 007 wprowadził go na łamy. Skoro poznałeś tamtejszego Wójta , a musiałeś z racji kontraktu i nie wyrobileś sobie odpowiedniego zdania , to ja już nic nie poradzę.
    poczytaj bezoogrodeg.bloog.pl. Może Ci się coś rozjaśni. Pozdrawiam.
    Cytuj Zgłoś
  • 04.01.2010 - 17:52
    Do wszystkich poczynań pana Burmistrza i rady należy jeszcze dolić niespotykany na skalę całej polski wzrost cen podatku od nieruchomości, który płacą przedsiębiorcy z gminy Myślenic z trudem w dobie kryzysu utrzymując firmy.Nie ma to jak szastać cudzymi pieniędzmi podatników.
    Cytuj Zgłoś
  • 04.10.2010 - 23:40
    ciekawe kto Panu W.K. sponsoruje kampanie
    Cytuj Zgłoś
Poinformuj o komentarzach