Rushooka 2009: Podsumowanie akcji

W Afryce biały kolor skóry identyfikowany jest z pieniędzmi. Na każdym kroku spotyka się dzieci – również dorosłych, które krzyczą za Europejczykiem: „Daj mi moje pieniądze, daj mi długopis” – o Afryce pisze Szymon Kowalczyk podsumowując akcję Rushooka 2009
fot. Agata Baran

Akcja Rushooka 2009, dzięki kilku osobom, zgromadziła sumę 1000 EURO. Może nie imponującą, ale wystarczającą, aby stworzyć kolejne, tak potrzebne miejsce pracy.
Większa część kwoty została przeznaczona na zakup spawarki, boscha i sprzętu niezbędnego do prowadzenia małego warsztatu – jedynego w Rushooce. Dzięki temu, dwóch chłopaków, wykazujących chęci i umiejętności, zostało przyuczonych do zawodu spawacza i otrzymało szansę na stały dochód i możliwość dalszego rozwoju.
Pieniędzy wystarczyło również dla Glorii Abesigamukamy, która znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. 17 – letnią Glorię wraz z młodszą siostrą Ruth, wychowywał samotnie ojciec. Kilkanaście tygodni temu ojciec zmarł. Reszty dopełniła matka, która pojawiła się po pogrzebie, tylko po to, aby sprzedać dom i kawałek pola, za równowartość kilkunastu EURO. Po czym znowu uciekła, pozostawiając córki bez środków do życia.
Obecnie Gloria i Ruth mieszkają u swojego wuja, który jednak nie jest w stanie zapewnić dziewczynom nic więcej, jak dach nad głową i jedzenie. Gloria chce w przyszłości zostać pielęgniarką lub nauczycielką. Dzięki otrzymanemu stypendium naukowemu, ma szansę zrealizować swoje plany. Dla Glorii, jak również dla jej siostry, szkoła to jedyna szansa, żeby wyrwać się z trudnego położenia i biedy.
Siedzą przed chatami i czekają na cud
Oglądając w wydaniu wiadomości migawki z Afryki, widząc wszędobylską biedę, zapłakane, głodne dzieciaki, ludzi trawionych przez AIDS, czy malarię wydawać by się mogło, że problemy te wynikają z braku pieniędzy i też pieniądze są lekiem na całe to zło. Jednak powinny być tylko środkiem, wsparciem w całej akcji niesienia pomocy, jaką jest poprawa jakości życia, zmiana sposobu myślenia, wyzbycia się błędów dziedziczonych z ojca na syna.
Pomoc, nawet w najmniejszym zakresie, nie może przybierać formy rozdawnictwa. Tak właśnie było przez lata, czego skutki widać dzisiaj. Biały kolor skóry identyfikowany jest z pieniędzmi. Na każdym kroku spotyka się dzieci – również dorosłych, które krzyczą za Europejczykiem: „Daj mi moje pieniądze, daj mi długopis etc.”
Gro turystów z zachodu, widząc dzieciaka, często brudnego, w za dużym, podartym podkoszulku, bosego, kierując się szczerą chęcią pomocy i niewiedzą, wręczają mu banknot lub kilka monet. A dziecko się uczy, że biały i tak przyjdzie i da.
Taka „pomoc” niestety w żaden sposób nie mobilizuje do działania, buduje postawę roszczeniową i umacnia stagnację. Biedny jak biedował tak bieduje, bo łatwiej mu czekać
z wyciągniętą ręką, niż wziąć się w garść, stać się panem swojego losu i starać się coś zmienić. Pomoc profesjonalna to taka, która zmienia mentalność, pewne zachowania i postawy. Uczy liczenia przede wszystkim na siebie, a nie na białego.
Zbyt wielu mieszkańców Afryki siedzi przed swoimi chatami, spoglądając błagalnie w niebo w oczekiwaniu na cud (najczęściej pod postacią gotówki od jakiegoś Europejczyka). A cud powinien być ostatnią rzeczą w ich życiu. Muszą się nauczyć – i w tym powinna być nasza największa rola, wykorzystywać każdą szansę, najlepiej jak potrafią. Jak nie wyjdzie, niech wówczas modlą się o cud.
Szymon Kowalczyk