Wojciech Gablankowski: Jedna osoba nie dokona cudu
- Praca trenera, to ciężki kawałek chleba i duża odpowiedzialność za drogę życiową młodego człowieka, bo nigdy nie ma pewności czy nastolatek rokujący słabe nadzieje sportowe „zaskoczy” i za dziesięć lat będzie wybitnym sportowcem czy nie - mówi miesięcznikowi Sedno Wojciech Gablankowski
Nowy numer miesięcznika powiatowego Sedno od 9 lutego w kioskach
SEDNO: Rozpocznijmy naszą rozmowę na temat aktualnego stanu sportu na terenie gminy Myślenice i powiatu od siatkówki. To koronna dyscyplina sportu dla Myślenic, niegdyś znaczącego ośrodka na mapie polskiej siatkówki. Jak ocenia Pan stan i poziom dzisiejszej siatkówki w Myślenicach?
WOJCIECH GABLANKOWSKI: Pierwszy zespół gra obecnie w drugiej lidze, czyli w trzeciej klasie rozgrywkowej. Najlepszą zawodniczką w zespole jest Agnieszka Lehman-Dybała, która mogłaby być matką dla połowy koleżanek z drużyny. Wspomniane koleżanki pani Agnieszki niezbyt żwawo poruszają się po parkiecie i chyba boją się upadać. Nie jest to absolutnie ich wina. Padły ofiarą niewłaściwego systemu szkolenia.
Co Pan rozumie przez określenie niewłaściwy system szkolenia?
Szkoleniem dziewcząt, uczennic szkół podstawowych zajmują się obecnie: Elza Wojtan i Elżbieta Gablankowska w ramach zajęć Klubu Sportowego Dalin Myślenice oraz Teresa Sikora w ramach godzin Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego. Nabór i naukę pierwszych kroków siatkówki korzystnie jest prowadzić w oparciu o szkołę sportową. Łatwiej wtedy o organizację i finansowanie procesu treningowego i udziału w rozgrywkach.
W 2004 roku odbył się ostatni nabór klas sportowych o profilu siatkówka dziewcząt w Szkole Podstawowej nr 3 w Myślenicach. Obecnie młode siatkarki mogą rozpocząć naukę w klasie sportowej dopiero w Gimnazjum nr 2 w Myślenicach jako 13 - latki. O trzy lata za późno. W efekcie w klasie sportowej gimnazjum 2 - 3 dziewczynki w roczniku potrafią grać w siatkówkę, reszta uczy się tylko odbijać piłkę. Dziewczęta „grające” z konieczności trenują i rozgrywają mecze w trzech grupach wiekowych. Moja młodsza córka Monika, uczennica pierwszej klasy gimnazjum, gra i trenuje w grupie młodziczek, kadetek i zapraszana jest na „mało ważne mecze” juniorek. Podobnie starsza córka Izabella, która jest w trzeciej klasie gimnazjum – kadetka również gra i trenuje z juniorkami i okazyjnie z pierwszym zespołem. Zwracam uwagę na to, że siatkarki w gimnazjum prawie na każdych zajęciach sportowych odbywają zajęcia z siatkówki. Zdolniejsze koleżanki w poszczególnych rocznikach po to, aby dogonić poziomem starsze koleżanki. Uczące się siatkówki, aby dorównać rówieśniczkom. Przy obecnym systemie szkolenia nie ma czasu na przeprowadzenie odpowiedniego treningu ogólnorozwojowego. Trenerzy zmuszeni są do pracy w pośpiechu i na skróty. Gimnastyka z elementami upadku kontrolowanego, lekkoatletyka, koszykówka, piłka ręczna, piłka nożna, unihokej, trening siłowy rzadko są zadaniami głównymi lekcji pozostając tylko elementami rozgrzewki przed treningami siatkówki. Stąd moja wcześniejsza uwaga o poczynaniach boiskowych siatkarek pierwszego zespołu, które spowodowane są ewidentnie brakiem odpowiedniego treningu ogólnorozwojowego. W grupie wiekowej 13 - 15 lat treningi specjalistyczne (siatkówka) powinny stanowić połowę objętości treningowej, czyli czasu przeznaczonego na zajęcia sportowe.
Może taki stan rzeczy jest uwarunkowany małą liczbą godzin wychowania fizycznego nawet w klasach sportowych?
Ilość godzin wychowania fizycznego w klasach sportowych jest wystarczająca. To 10 - 12 godzin tygodniowo zarówno w Szkole Podstawowej nr 3, gdzie prowadzona jest piłka nożna chłopców i od 2004 roku pływanie w miejsce siatkówki dziewcząt, jak i w Gimnazjum nr 2 (szkoły na osiedlu połączone salą gimnastyczną), w którym kontynuowana jest piłka nożna chłopców i rozpoczyna się szkolenie siatkarek w klasach sportowych. Problem polega na tym, że nabór zarówno do pływania jak i do siatkówki odbywa się o trzy lata za późno. Stąd mamy w Myślenicach „jako taką siatkówkę” i „mizerne pływanie”. Siatkówka dziewcząt powinna powrócić do czwartej klasy sportowej w Szkole Podstawowej nr 3. Wtedy będzie dużo czasu na prawidłowe przeprowadzenie szkolenia siatkarek. Pływanie z kolei jest dyscypliną „wczesną” wymagającą szkolenia od pierwszej klasy szkoły podstawowej i kontynuacji w gimnazjum.
Od kilku lat Gminne Zawody w Pływaniu wygrywa niesportowa Szkoła Podstawowa nr 2 w Myślenicach, ponieważ do niej głównie uczęszczają zawodnicy myślenickich sekcji pływackich „Sokoła”, „Aquariusa” i „SwimArtu”, którzy rozpoczynają naukę pływania w przedszkolu.
Jestem fascynatem i propagatorem pływania. Pływam długodystansowo. Przepłynąłem dwa 10 kilometrowe maratony. Z jednej strony smucę się, z drugiej zaś cieszę, bo wygrywa „moja” Szkoła Podstawowa „dwójka”, której jestem absolwentem. Możemy w Myślenicach mieć siatkówkę dziewcząt i pływanie na wysokim poziomie. Wystarczy odrobina dobrej woli. W jednym i drugim przypadku należy dokonać po pierwsze naboru o trzy lata wcześniej, po drugie przesunięć personalnych tak, by w połączonych szkołach sportowych Gimnazjum nr 2 i Szkole Podstawowej nr 3 pracowali nauczyciele - trenerzy siatkówki i pływania.
Tak więc jakie są szanse poprawy sytuacji przy takich warunkach jakie mamy?
Fot. Maciej Hołuj

Praca trenera, to ciężki kawałek chleba i duża odpowiedzialność za drogę życiową młodego człowieka, bo nigdy nie ma pewności czy nastolatek rokujący słabe nadzieje sportowe „zaskoczy” i za dziesięć lat będzie wybitnym sportowcem czy nie. Gdy miałem 24 lata „wróciłem” do Myślenic po studiach i służbie wojskowej. Wówczas autorytet trenerski Pan Adam Kasiński namawiał mnie do tego, abym przestał wiosłować i zajął się trenowaniem narciarek biegowych. Nie posłuchałem. Niespełna rok później zdobyłem swoje pierwsze Mistrzostwo Polski po jedenastu latach wyczynowego trenowania wioślarstwa. Duża grupa trenującej młodzieży wzmaga wewnętrzną mobilizacje stąd łatwiej wyszkolić jednostkę wybitną. Jest to także doskonały element motywujący, bowiem napędza nabór młodszych roczników. Myślenice powinny zapewnić ciągłość szkolenia swoim sportowcom od szkoły podstawowej do 30 roku życia.
Pojawia się pytanie co po gimnazjum? Rozwiązań jest kilka. Można zaproponować młodym siatkarkom kontynuację nauki w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych w powiecie, gdzie wychowanie fizyczne nie jest traktowane po macoszemu i może stanowić odpowiednią uzupełniającą formę treningu, albo skierować ją do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Tam właśnie przeciera szlaki myślenickim siatkarkom Aleksandra Trojan, aktualnie maturzystka tej szkoły. W dalszym procesie nauki pozostaje wybór uczelni, która umożliwi zawodniczkom udział w treningach i rozgrywkach na odpowiednio wysokim poziomie. Konieczne wydaje się opracowanie mądrego planu oraz zawarcie odpowiednich umów ze szkołami ponadgimnazjalnymi i uczelniami.
Z tego co Pan mówi wyłania się mało profesjonalny obraz siatkówki w Myślenicach. Jak więc udało się to, że swego czasu Dalin rywalizował w siatkarskiej ekstraklasie, a z Myślenic wyszły w świat takie gwiazdy siatkówki jak choćby Joanna Mirek czy Anna Kosek?
W 1985 roku rozpoczęto pierwszy nabór do klas sportowych w Szkole Podstawowej nr 3 w Myślenicach. Otwarcie sali sportowej odbyło się rok później. Dyrektorem szkoły był Tadeusz Pilch, wicedyrektorem do spraw sportowych Romuald Meus. Szkolenie siatkarek i piłkarzy nożnych rozpoczynało się w klasie 5 i trwało przez 4 lata do klasy ósmej. Ilość godzin wychowania fizycznego była podobna jak dzisiaj w gimnazjum sportowym 10 - 12 godzin tygodniowo. Problem pojawiał się później. 15 - letnie siatkarki (po czteroletnim szkoleniu) musiały wybrać szkołę średnią, aby kontynuować naukę (nie istniały jeszcze wówczas gimnazja) Przeważnie wybierały Liceum Ogólnokształcące im Tadeusza Kościuszki w Myślenicach. W tamtych czasach szkoła ta nie dysponowała najlepszymi warunkami do prowadzenia lekcji wychowania fizycznego. Podczas złej pogody można było ćwiczyć jedynie na małej sali gimnastycznej z trzema filarami po środku. Jestem absolwentem Liceum. Nigdy nie zapomnę wrażeń jakich doznałem po zderzeniu z filarem podczas gry w koszykówkę. Widząc tak ubogą bazę sportową siatkarki unikały zajęć wychowania fizycznego jak ognia. Uczęszczały na treningi Dalinu 2 - 3 razy w tygodniu.
Wadą tego systemu szkolenia było nie dostosowanie objętości treningowej do wieku zawodniczek. Tygodniowa ilość godzin zajęć zamiast rosnąć wraz ze stażem sportowym spadała - z 12 w szkole podstawowej do 6 w liceum. Pomimo niedoskonałości tego programu do 1999 roku za jego pomocą udało się wyszkolić kilka zawodniczek, które osiągnęły poziom co najmniej drugiej klasy rozgrywkowej. Joanna Mirek - Podoba (reprezentantka Polski – wychowanka mojej żony Elżbiety), Anna Turała, Iwona Piechota, Małgorzata Chorwacik, Katarzyna Tondera. Podobnie z piłkarzami nożnymi tego okresu. Krzysztof Przała był reprezentantem Polski juniorów, Jerzy Moskal grał w Wiśle Kraków. Celowo nie wymieniłem Anny Kucharczyk - Kosek, Agnieszki Lehman - Dybały, Teresy Sikory, Karoliny Kosek bo przeszły one inny system szkolenia. Są absolwentkami niesportowej Szkoły Podstawowej nr 2 w Myślenicach. Czy w niespełna 20 - tysięcznym mieście można było wychować więcej wybitnych zawodniczek i zawodników w KS „Dalin” za pomocą wyżej opisanego systemu szkolenia? Czy te 11 osób to dużo czy mało? Rzecz do dyskusji.
W 2000 roku zdecydowano się na mocno sponsorski sposób prowadzenia pierwszego zespołu kobiecej siatkówki „Dalinu” Myślenice. Nie wymieniam nazw sponsorów, bo należałoby to zrobić z zachowaniem odpowiedniej kolejności z rozbiciem na poszczególne lata. Do 2006 roku zespół grał w drugiej (pierwsza liga B) potem w pierwszej (pierwsza liga A) i znowu w drugiej klasie rozgrywkowej. Trzon drużyny stanowiła „gwardia zaciężna” - zawodniczki zakupione, nie związane z Myślenicami, ani pochodzeniem, ani sercem. Początkowo w pierwszym zespole występowały jeszcze myśleniczanki - Anna Kucharczyk - Kosek, Karolina Kosek, Teresa Sikora i Katarzyna Tondera. Pod koniec pozostała jedynie Katarzyna Tondera. Proporcjonalnie do tego z roku na rok spadało zainteresowanie i frekwencja kibiców na meczach, bo mało kto chciał oglądać w akcji „obce” dziewczyny. Najwierniejszymi kibicami w tym okresie okazały się byłe siatkarki „Dalinu” i ich mężowie. Na trybunach panie rywalizowały w konkursie na najpiękniejszą fryzurę, mężowie podziwiali zgrabne nogi siatkarek. Później pozostały już tylko kobiety. Panom prędzej opatrzyły się gołe nogi siatkarek niż paniom ich własne fryzury. Wtedy prawdopodobnie rozpoczął się początek końca naboru do klas sportowych siatkówki dziewcząt w Szkole Podstawowej nr 3 w Myślenicach. Młode myśleniczanki traciły nadzieję, że kiedykolwiek wystąpią w seniorskim zespole „Dalinu”, ponieważ obawiały się polityki transferowej eliminującej miejscowe siatkarki z pierwszego składu. Przepraszam bardzo, jeśli w historycznej części rozmowy pomyliłem się o jeden rok lub pominąłem jakieś nazwisko. Proszę o wybaczenie, nie jestem historykiem. Tematem wywiadu nie jest historia „Dalinu”, lecz obecny stan kobiecej siatkówki w Myślenicach.
Jakie należy podjąć działania, aby nie popełnić błędów z lat 80 - tych, 90 - tych oraz początku naszego wieku?
Najbardziej rozsądnym rozwiązaniem wydaje się reaktywowanie klasy sportowej o profilu siatkówka dziewcząt w jednej z myślenickich szkół podstawowych. Najlepiej w „trójce”, która posiada odpowiednie warunki lokalowe, doświadczenie oraz tradycje szkolenia młodych siatkarek. Większość myśleniczan myśli, że klasy sportowe istnieją w tej szkole nieprzerwanie od lat 80 - tych. Co ciekawe, miejscowości nie posiadające tradycji siatkarskich Dobczyce i Sułkowice prowadzą klasy siatkarskie w swoich podstawówkach, a Myślenice nie. Nabór do klas sportowych należy przeprowadzić pod koniec tzw. pierwszego etapu edukacyjnego po to, aby w czwartej klasie szkoły podstawowej rozpocząć szkolenie.
Fot. Maciej Hołuj

Trudno wyobrazić sobie obecnie sport wyczynowy bez sponsorów. Problem jest z ich pozyskaniem, jeszcze większy kłopot z odpowiednim wydatkowaniem uzyskanych środków. W myślenickich realiach należy unikać zakupu „obcych” zawodniczek, co ponownie doprowadzić może do spadku zainteresowania siatkówką społeczeństwa naszego miasta. Pieniądze sponsorów powinny wspierać szkolenie miejscowych dziewcząt. Konieczne są też stypendia dla pełnoletnich zawodniczek. Trenujące studentki nie mogą podjąć pracy, bo swój wolny czas poświęcają na treningi i mecze. Podobnie uprawiające sport wyczynowo absolwentki uczelni i szkół zawodowych pracować muszą w ograniczonym wymiarze godzin. Naprawdę dobry sportowiec to ten po 25 roku życia.
Reasumując, jakie czynniki wpłynąć na poprawę sytuację myślenickiej siatkówki żeńskiej?
Według mnie, aby poprawić sytuację siatkówki żeńskiej w Myślenicach i powiecie, należy reaktywować sekcję siatkówki męskiej. Należy także: opracować program, który zapewni ciągłość naboru oraz szkolenia sportowego myślenickim zawodniczkom od 10 do 30 roku życia i oswoić się z myślą, że będzie to długoletni proces. Niezbędne jest pozyskanie większych środków na działalność żeńskiej sekcji siatkówki. Konieczna wydaje się rozdzielność finansowa poszczególnych sekcji KS „Dalin”. Jedna osoba nie dokona cudu uzdrowienia. Potrzebna jest dobra wola i olbrzymie zaangażowanie wielu ludzi.
Proszę potraktować moją wypowiedź jako głos w dyskusji. W niektórych sprawach mogę się mylić i zapewne istnieją inne rozwiązania. Jest to tylko moja propozycja dokonania zmian na lepsze w dyscyplinie sportu, która od dziesięcioleci wpisana jest w myślenicki krajobraz.
Na koniec naszej rozmowy chciałbym Pana prosić o kilka słów na temat ogólnie rozumianej kultury fizycznej wśród naszej młodzieży. Siatkówka to jedno, rozwój tężyzny fizycznej oraz jej poziom to drugie. Jak ocenia Pan, jako nauczyciel i organizator dużej, masowej imprezy, jaką jest „Gimnazjada u Tytusa”, stan kultury fizycznej młodzieży na terenie gminy i powiatu?
Z przykrością trzeba stwierdzić, że jeśli chodzi o wydatki i różnego rodzaju środki finansowe przeznaczone na sport młodych ludzi Małopolska, w tym także nasz region, nie wypada najlepiej na tle kraju. Nie wiem dokładnie z czego to wynika, może przyczyną tego jest to, że w Małopolsce większe środki kieruje się na kulturę? Utalentowani sportowcy małopolski „uciekają” do innych klubów, gdzie mają zapewnione lepsze warunki do treningu i wyższe stypendia. Małe środki, mało sal gimnastycznych w szkołach. Poza tym szkoły idą dzisiaj w kierunku masowego niekontrolowanego naboru. Otwieranych jest kilka oddziałów za dużo, nadwyżkę młodzieży „upycha się” na lekcjach wychowania fizycznego. Klasy nie mają gdzie ćwiczyć. Zajęcia z WF - u odbywają się na połowie sali, jeśli takowa istnieje lub na korytarzach szkolnych. To zniechęca uczniów do przedmiotu, jakim jest WF. Unikają zajęć, przynoszą zwolnienia lekarskie, zwalniają się z lekcji. Po prostu nie chcą ćwiczyć w niedogodnych warunkach.
A jak sytuacja, o której Pan mówi wygląda na terenie naszej gminy?
Myślę, że nie jest źle. Mamy coraz więcej nowoczesnych obiektów jak na przykład dobrze działające boisko Orlika. Mamy nową halę widowiskowo – sportową. W sekcjach Klubu Sportowego „Dalin” prowadzone jest szkolenie młodych siatkarek, piłkarzy nożnych i zapaśników. Prężnie działa Międzyszkolny Ośrodek Sportowy kierowany przez Piotra Magierę, w szkołach odbywają się zajęcia popołudniowe. Bardzo dobrze funkcjonuje Basen „Aquarius” i trenujące tam sekcje pływackie. Bywa, że w godzinach popołudniowych w nieckach basenu przebywa 120 osób. Zimowa oferta jest nieco szczuplejsza. Narciarską sekcję zjazdową prowadzi chyba tylko „Sokół”. Myślenicka stacja narciarska posiada nowoczesny wyciąg, „oślą łączkę” i stok dla zaawansowanych. Brakuje sztucznego lodowiska i szeroko ubitej ścieżki spacerowej, która równocześnie może pełnić rolę trasy do uprawiania narciarstwa biegowego. Myślę, że myślenicka młodzież nie może narzekać na brak zajęć sportowych. A to, czy wykorzysta wszystkie możliwości uprawiania sportu i podnoszenia tężyzny fizycznej, to już osobista sprawa każdego młodego człowieka.
